czwartek, 7 listopada 2013

Życiowo :(...

Jakoś po tych wszystkich przebojach nabawiłam się bezsenności, kładę się normalnie spać, ale o 3 się budzę i nie wiem co ze sobą zrobić, mam już wszystko uprasowane, codziennie w tempie światła nadrabiam wszystkie zaległości w papierkach w pracy, a dzisiaj w ramach urozmaicenie jeszcze o 5 rano moja latorośl zdecydowała zwrócić wczorajszą kolację :( - trzeba było słuchać Matki, że sałatki z rybą mlekiem się nie popija, ale gdzie tam... ukradkiem to zrobiła i jeszcze jabłkiem poprawiła... W efekcie nie poszła do przedszkola z czego wręcz się cieszyła, a Matka musiała zawlec Ją ze sobą do pracy...
Co najlepsze Młoda ledwo stoi na nogach, ale nadal na chodzie, chociaż ja osobiście z tęsknota spoglądam na łóżko, a ona nieugięta...

Matka Teresa...

Tak miesiąc temu, nazwała mnie koleżanka z pracy, może coś w tym jest, może to po prostu chęć posiadania kogoś obok... ale zacznijmy od początku,  jak już pisałam wcześniej poznałam Kogoś, tylko po miesiącu znajomości się okazało, że ten Ktoś  ma problemy z alkoholem - popłynął, przy okazji kogoś poznał i z wiernością to też średnio bywało... W stanie półprzytomnym zgarnęłam delikwenta do domu, ocuciłam, doprowadziłam do "stanu używalności", wyprowadził do kolegi się, zarzekał się, że nigdy więcej, że musi się ogarnąć, żebym dała mu szansę, no cóż dałam, tym bardziej, że przypadek był incydentalny, Dziecko skakało z radości na jego widok, no i na "trzeźwo" - porządny, fajny Facet.
Tydzień temu miałam powtórkę z rozrywki :( przy okazji się okazało, iż wcale u kolegi nie mieszka, tylko u koleżanki ;( wyrzuciłam go o drugiej w nocy za drzwi, zadzwoniłam do kobiety, z którą mieszka, do Jego Matki... Tym razem na prawdę się ogarnął... i co z tego skoro i tak już nie widzę dla Nas żadnej szansy :( - najbardziej z tego wszystkiego boli mnie to, że Młoda za Nim tęskni, pyta, kiedy znowu nas odwiedzi, na prawdę mieli dobry kontakt...
Chyba wolę być Sama do końca, za bardzo to wszystko boli...

niedziela, 6 października 2013

Weekendowo...

Miałam mieć wolny weekend przygotować działkę Rodziców na sprzedaż, pójść do kosmetyczki, ogarnąć dom, pojechać do koleżanki... Ale schody zaczęły się jeszcze w piątek. Nie zdążyłam rozliczyć miesiąc, więc karton z papierami nadal straszy w pokoju, dom nieogarnięty, właśnie jedziemy na działkę, z całej listy mam zaliczoną tylko kosmetyczkę, bo jak to u mnie w pracy bywa, zdarzyła się "awaria" i musiałam tam pójść w sobotę na pół dnia :(.

Chcę odebrać sobie godziny po weekendzie, ale już widzę "schody", bo pracodawca twierdzi, że mam "nienormowany czas pracy", tylko jak się okazało moja i jego definicja "nienormowanego czasu pracy diametralnie się różnią...

Według mnie:

Przepisy art. 128 kodeksu pracy określają, że czasem pracy jest czas, w którym pracownik pozostaje w dyspozycji pracodawcy w zakładzie pracy lub w innym miejscu wyznaczonym do wykonywania pracy. Jednak zgodnie z art. 140 znowelizowanego kodeksu pracy w przypadkach uzasadnionych rodzajem pracy i jej organizacją - czas pracy pracowników może być określony wymiarem ich zadań. Mamy wówczas do czynienia z tak zwanym nienormowanym czasem pracy. Zadaniowy czas pracy może być wprowadzony, gdy dla danej pracy co najmniej utrudnione jest precyzyjne określenie momentu jej rozpoczynania i zakończenia, gdy niemożliwa jest kontrola czasu poświęconego wykonywaniu pracy, gdy praca może być wykonywana poza normalnym rytmem funkcjonowania zakładu pracy, gdy wykonanie pracy zależy od zmiennych, trudnych do przewidzenia okoliczności i uwarunkowań, gdy zapotrzebowanie na daną pracę jest nierytmiczne, gdy decydującym czynnikiem dla wykonania pracy jest indywidualne zaangażowanie pracownika, a nie fakt jego uczestnictwa w kolektywie pracy skooperowanej i bezpośrednie podporządkowanie kierownictwu pracy. Należy jednak pamiętać, że zadania tych pracowników powinny być ustalone w taki sposób, aby pracownicy mogli je wykonać w ramach norm czasu określonych w art. 129 kodeksu pracy, tj. nie przekraczając 8 godzin na dobę i przeciętnie 40 godzin na tydzień w przyjętym okresie rozliczeniowym. Ma zastosowanie także ogólna norma ograniczająca dopuszczalność stosowania pracy w godzinach nadliczbowych. Rozkład czasu pracy jest ustalany bezpośrednio przez pracownika. Czas pracy pracowników określony wymiarem ich zadań powinno wprowadzać się w układzie zbiorowym pracy lub w regulaminie pracy lub w obwieszczeniu.
 
W rzeczywistości wygląda to następująco:

Pracuję miesięcznie 200-250 godzin czyli dużo ponad 40h na tydzień bez żadnego wynagrodzenia za nadgodziny. Zostałam również poinformowana, że jako kierownik powinnam być cały czas w pracy, chociażby dostępna na telefon, a pracodawca nadal uważa, że za mało :(...

Każda próba "stawienia się władzy" kończy się tekstem : "to w końcu chcesz  tu pracować czy nie?"

sobota, 28 września 2013

Z życia wzięte...

Ostatnimi czasy co raz częściej dochodzę do wniosku, że jakoś nie potrafię chyba sobie dobrać partnera życiowego, albo mam takie szczęście, albo przyciągam jakichś nieodpowiednich ludzi...
Poznałam faceta, wydawałoby się chodzący ideał, jeśli chodzi o charakter itp. po czym się okazało, że ma "dość ciekawe" CV i nie potrafi zachować się odpowiedzialnie w życiu, na dodatek cały czas mnie okłamuje i zdradza :(... No to się trochę wyżaliłam i wcale mi nie ulżyło...

niedziela, 8 września 2013

Zniknęłam prawie na dobre :)

Zniknęłam z życia blogowego, ale sporo się działo i w jakiś sposób mnie to może tłumaczy :)
Jak już się ogarnęłam z remontem,to uciekłyśmy z Córką na urlop taki 9-cio dniowy do Ustki na przełomie maja i czerwca, za ciepło może nie było, ale dało sie chodzić na spacery i ominęło nas dwa tygodnie ulew na miejscu :D. Dziękujemy dobrej Cioci, za niepobranie opłat noclegowych :*.
Po powrocie z nad morza udało mi się kupić działkę (ROD), w miejscu na które miałam chrapkę od dobrych 2 albo nawet 3 lat :), stan do remontu i nadal z nią walczę, ale warto było, chociaż musiałam znów się w banku zapożyczyć i cały czas przez to mam jakieś nieprzespane noce. Po powrocie również niestety zniknęłam na dobre w pracy (chce się urlop - trzeba później słono zapłacić, nadrabiając zaległości swoje i nieswoje).
Dziecko wakacje spędziło u Dziadków od dwóch dni z powrotem w domu, z czego się niezmiernie cieszę, chociaż nie ukrywam, że  obowiązków przybyło.
Ja nadal walczę z różnymi przeciwnościami losu w pracy, w życiu osobistym, w domu na działce ... Cały czas coś się dzieje.
Mam cichą nadzieję, że jakoś mi się uda własne życie poukładać w tym roku, chociaż nie chcę zapeszać :)))
To tyle na dzisiaj
Pozdrawiam

środa, 24 kwietnia 2013

Wyróżnienie Liebster Blog

Trochę mnie zaskoczyła nominacja od Sandry (oczywiście pozytywnie), ale bardzo chętnie przyłącze się do zabawy, dziękuję również za nominację.

A oto zasady tego wyróżnienia:
„Nominacja do Liebster jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę" Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."

Więc zgodnie z zasadami odpowiadam na pytania Sandry:
  1. Miejsce, które chciałabyś zwiedzić?
    - Wenecję
  2. Ulubiony kwiat?
    Niezapominajka
  3. Jak długo wytrzymałabyś bez telefonu komórkowego?
    Najchętniej w ogóle bym go nie miała :D - odpoczęła bym
    A tak na serio pewnie do pierwszej potrzeby zadzwonienia gdziekolwiek, bo stacjonarnego nie posiadam :D
  4. Mięso czy warzywa?
    Warzywa
  5. Najsmaczniejszy owoc według Ciebie?
    Melon
  6. Najważniejsze w życiu jest...?
    Zdrowie
  7. Dlaczego założyłaś blog?
    By móc odreagować codzienność i pokazać, że czasami życie nie takie straszne, jak by się wydawało
  8. Ulubiona książka?
    "Planeta dobrych myśli" B.Pawlikowskiej, zawsze gdy mi źle, to ją otwieram :D Polecam wszystkim
  9. Czy uprawiasz jakiś sport, jeśli tak to jaki?
    Niestety nie uprawiam, no chyba że za jogging można uznać bieg między domem, przedszkolem a pracą :)
  10. Jak najchętniej spędzasz wolny czas?
    Szyję, szydełkuję, czytam książki ...
  11. Marzę o ...
    takie ludzie przy-ziemskie, mniej pracować, a więcej zarabiać :) - łatwiej by w życiu było

    A moje pytania brzmią następująco:

    1. Spodnie czy spódnica?
    2. Chłopak czy dziewczynka?
    3. Czarny czy biały?
    4. Kot czy pies?
    5. Romans czy kryminał?
    6. Miasto czy wieś?
    7. Zima czy lato?
    8. Bolek&Lolek czy Pat&Mat (Sąsiedzi)?
    9. Radio czy telewizor?
    10. Spacer czy leżenie na kanapie?
    11. Kawiarnia czy pub?
A ja nominuję następujące blogi:
  1. http://zoriany.blogspot.com/
  2. http://bezmusk.blog.onet.pl/
  3. http://smutkiiradocisamotnejmamy.blogspot.com/
  4. http://www.malamama.pl/
  5. http://weronkaszyje.blogspot.com/
  6. http://szycieizycie.pl/
  7. http://nitkowo-theli.blogspot.com/
  8. http://kasia2609.blogspot.com/
  9. http://jsbutterfly.blogspot.com/
  10. http://bajkiakinajki.blogspot.com/
  11. http://uwolnicmysliniechciane.blogspot.com/
PS jestem na tyle ogarnięta, że dopiero dzisiaj odkryłam, że nominowała mnie również Matysia w listopadzie 2012 :D, więc odpowiem również na jej pytania:

  1. Ciasta czy ciasteczka?
    Ciasta
  2. Miasto czy wieś?
    Wieś
  3. Kawa czy herbata?
    Kawa
  4. Radio czy telewizja?
    Radio
  5. Morze czy góry?
    Morze
  6. Stokrotki czy róże?
    Stokrotki
  7. Szary czy brązowy?
    Szary
  8. Ser biały czy żółty?
    Ser biały
  9. Książka czy gazeta?
    Książka
  10. Brokuły czy brukselka?
    Brokuły
  11. Pies czy kot?
    Kot

sobota, 20 kwietnia 2013

Praca...

Zastanawiam się cały czas nad ułomnością polskiego systemu kontroli nad tym co potrafi zrobić pracodawca z pracownikiem, jak są łamane jego prawa i co się dzieje z tym rynkiem pracy, że człowiek boi się odezwać, bo go z pracy po prostu wywalą i będzie siedział na dziadowskim zasiłku, z którego nawet czynszu nie da się opłacić nie to że wyżyć :( nie mówiąc już o zapłaceniu raty kredytu...
Przykład chociażby z pracy u mnie: szefowa od jakiegoś czasu mobbinguje wszystkich i albo nie jest świadoma tego co robi (w co wątpię), albo robi to celowo. Poniża pracowników, przy osobach obcych nie związanych w żaden sposób z naszą firmą, a później jeszcze na nas się wydziera, że na mieście opowiadamy, jak to ona jest. Szczytem wszystkiego jest to że przychodzi na koniec zmiany i nie pozwala ludziom o czasie wyjść wymyślając coraz to głupsze zadania "do zrobienia w minutę". Koleżanka od tygodnia wychodziła co najmniej 40 minut później, wczoraj to już miała łzy w oczach, bo kolejny raz coś przełożyła, bo się nie wyrobiła z dojazdem do domu a jest w trakcie wykańczania remontu. Ja remont zamiast miesiąc robiłam cztery, bo co wzięłam urlop, to mnie cofali pod byle pretekstem, w firmie na 40 osób w zeszłym roku z 5 miało ciągiem 10 dni i nie zapowiada się, że będzie lepiej... Jest weekend, a ja siedzę przy kontraktach, bo trzeba zrobić i nikogo nie interesuje, że robię to po godzinach pracy bo dowiedziałam się o tym wczoraj o 16, bo do 20 trzeba to wysłać, porażka. Pytanie gdzie jest PIP'a gdy jest potrzebna?
Kiedyś lubiłam tą pracę, teraz szukam czegoś innego, bo jej nienawidzę, bo przez nią nie mam życia prywatnego, bo nie jestem w stanie nawet spokojnie spędzić z Dzieckiem popołudnia bo służbowy telefon potrafi i o 22 zadzwonić, że coś na wczoraj :(
Szczytem wszystkiego był telefon w trakcie zwolnienia z tekstem, bo jak nie zrobisz tego, to wypłaty nie przelejemy, WTF? Coraz częściej muszę się gryźć w język, żeby nie nagadać w drugą stronę, ale ile tak człowiek wytrzyma?
No to się wyżaliłam...

sobota, 13 kwietnia 2013

Wiosenny dzień :)...

Wczoraj mieliśmy "pierwszy wiosenny dzień" (tzn wiosenne dni już były, i to nie jeden, ale to był pierwszy taki ze słoneczkiem, trochę deszczykiem, to ostatnim takim zmasowanym ataku zimy).
A  więc wybrałyśmy się na zakupy do większego centrum handlowego, takiego ze sklepem IKEA, w celu zakupienia drzwiczek do szafki Młodej. Dziewczynka zażądała pobytu w IKEA' owskiej "przechowalni dzieci", mi nawet to było to na rękę, bo przeszłam się po centrum, bez wiszącego na mnie dziecka, zakupiłam parę produktów na kiermaszu lokalnej produkcji, no i wreszcie wykorzystałam kupon do EMPIK'u (czekał na realizację, chyba od kwietnia zeszłego roku. Kupiłam sobie dwie książki Beaty Pawlikowskiej - teraz muszę tylko znaleźć czas, żeby je przeczytać :D Połaziłam sobie po sklepach, no i poczułam się przez moment jak na urlopie :)))
Wczorajszy dzień zaliczam do tych bardziej udanych :D

niedziela, 7 kwietnia 2013

Grypa :(

Dzisiaj znowu dogorywam i przeżywam katusze, wszystkie mięśnie czuje a tu jeszcze obok zdrowiejące dziecko, które koniecznie chce się bawić i szaleć... A ja ledwo doczołgałam się do kuchni, żeby zrobić śniadanie, teraz, wieczorem, jest lepiej, ale to obstawiam dzięki Gripex'owi, Aspirynie i Isoprinosinie w końskich dawkach, podejrzewam, że moja wątroba klnie na czym świat stoi, ale ja przez to potrafię jeszcze coś w domu zrobić i w ogóle, że tak powiem się ruszać...

piątek, 5 kwietnia 2013

Ach ta zima...jak ja mam już jej dość :(

Od dwóch dni nie wiem nie wiem jak się nazywam... Co raz bardziej jestem pewna, że złapałam grypę - ryzyko zawodowe, skutek pracy w Święta z chorymi pacjentami, no i ta wspaniała pogoda, która stwarza najwspanialsze warunki dla rozwoju wirusów.
Dziecko drugi dzień na antybiotyku, na szczęście czuje się co raz lepiej - leczenie poskutkowało, szkoda, że ja nie mogę się ogarnąć, no i co  z tego, jeśli obiad ledwo ugotowałam... A miałam plany na urlop na przyszły tydzień - w efekcie mam zwolnienie lekarskie :( i nawet nie próbuję zrobić cokolwiek, wszystkie mięśnie mnie bolą.

ZIMO IDŹ JUŻ PRECZ !!!


poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Tak sobie w Prima Aprilis: "O życiu, albo dlaczego niepotrafię go od nowa ułożyć..."

Ostatnio co raz częściej się zastanawiam, jak do tego doszło, że tak na prawdę przez ostatnie 6 lat nie ułożyłam sobie życia od nowa... No cóż, powodów jest kilka:
  1. Zabiegana, zapracowana jestem, nie to, że  pracoholiczka, nawet mnie to wkurza, że praca się nie kończy w godzinach pracy, po prostu pracodawcy, zwłaszcza prywatni mają "swoje sposoby", jak wycisnąć z człowieka "więcej za mniej", i to mają opanowane do perfekcji (swoją drogą, ciekawie, czy są z tego jakieś szkolenia, bo szefowa ma co raz to nowsze metody terroru).
  2. Ciężko się gdzieś wyrwać, jak się ma małe dziecko, a opiekunka, ma rodzinę...
  3. Portale "randkowe" - jedno wielkie bagno, "przetestowałam" już kilka, szkoda słów, nawet "wielkie, rozreklamowane eDarling",  szczerze to jest dopiero Scheiße, jak ktoś tam kiedyś, przynajmniej przez moment był, to wie o co chodzi... Kwestia sprawdzania wpisów, to szkoda gadać, weryfikacja zdjęć, uśmiać się można: Toma Cruise'a nawet widziałam, gdyby na prawdę byli tacy fajni nie musieli by się reklamować, a że mnie koleżanka namówiła...będzie musiała mi za abonament zwrócić chyba, bo żałuję każdego wydanego u nich grosza.
  4. Nie wiem czy potrafiłabym "wytrzymać" z kimś w normalnym codziennym życiu, tyle człowiek ma swoich przyzwyczajeń, gdy mieszka sam/samotnie, że każda nowość po prostu WKURZA, przerabiałam to już raz i nie wiem, czy chcę dać się namówić na kolejny...
  5. Nie chcę przyprowadzać do domu Wujków, żeby się przekonać,czy się "nadają" na "partnera na całe życie", po co dziecku stres niepotrzebny, dwa lata temu, próbowałam, coś "sklecić" i dziecko strasznie później przeżywało, że "wujek już nie przyjeżdża"...
  6. Niestety większość facetów reaguje na samotne matki na zasadzie: (cytuję, faceta) "Pewnie nie jestem przesadnie wartościowy, po prostu kolejny niedojrzały facet po 30stce który nie wie czego chce i boi się odpowiedzialności", albo jeszcze lepiej, zadałam kiedyś koledze z pracy pytanie: "dlaczego faceci boją się samotnych matek?",  więc usłyszałam: "bo jest spalona, bo facetom nie chce się starać a z samotną matką trzeba się starać bardziej, a zazwyczaj dostaje się mniej", no weź tu na kogoś traf "komu będzie się chciało...
  7. A może mi się już po prostu nie chce?...

piątek, 29 marca 2013

Świąteczny marazm...

Nie wiem czy wszyscy tak mają, czy tylko ja... 
Wkurza mnie to sprzątanie, mycie okien i cała ta szopka, przed każdym świętem. W tym roku to drugie graniczyło prawie  z cudem, na szczęście okna mam wschód-zachód, więc na raty dało się umyć nawet jak było ponad -5, bo słonko dość mocno wczoraj grzało. Jeśli chodzi o sprzątanie, to i tak po montażu w środę szaf w przedpokoju musiałam wszędzie, odkurzyć, powycierać kurze i umyć, bo niestety takie są uroki wiercenia w ścianach, plus jest taki, że już mam wszystko zmontowane i porobione, zostały jakieś drobiazg do zrobienia.
Drugą wkurzającą mnie rzeczą jest ten przymus ciągłego chodzenia do kościoła, wierzę w Boga (bądź jakąś siłę wyższą), ale instytucja Kościoła zupełnie mnie nie przekonuje i nic z tym nie zrobię; moja Matka zaś w tym roku zachowuje się jak rasowy "beret", bo chodzi tylko i zrzędzi, że nie byłam w kościele...
Poza tym tak na dobicie od jutra od 16 do poniedziałku do 22 pracuję (dyskryminacja, co poniektórych przez ustawę).

środa, 20 marca 2013

Codzienność...

Zakładając bloga chciałam pokazać, że nie takie to życie straszne i że jakoś wszystko się układa, z założenia miałam nie narzekać, ale... po  prostu się nie da.Więc od dzisiaj będę, narzekać, marudzić etc...
Młoda drugi dzień z katarem, więc się zbuntowałam i dzisiaj do pracy nie poszłam, ale co z tego jak mój "kochany" służbowy telefon nie potrafi w godzinach 8-16 się nie odzywać, na domiar złego pocztę głosową szlag trafił - sieć twierdzi, że włączona, ja że nie działa, kazali iść do najbliższego salonu po duplikat karty SIM, mogę sobie pójść, jak Dzieć wyzdrowieje, bynajmniej nie dzisiaj. Musiałam odbierać chociażby po to żeby już więcej ci ludzie nie zadzwonili, jutro chyba sobie też wolne urządzę, w końcu na coś się przyda zeszłoroczny urlop. Od razu nasuwa się pytanie dlaczego nie pójdę do lekarza i na zwolnienie? Z tego samego powodu, przez który Córka się pochorowała - pęknięta opona w samochodzie, a śruby fachowcy tak dokręcili, że z 5 podejść było, żeby koło wymienić i nic. Samochód służbowy, AC nie posiada, więc czekam, aż Szefa tknie i lawetę podstawi na koszt firmy, bo dzięki pieszemu spacerowi do przedszkola (mamy niby jakieś 500 m, ale tak wiało, że ja ledwo szłam pod wiatr) w poniedziałek Młoda jest chora, wynik - nie chodzę do pracy, a urlop - bo do lekarza nie mam jak dziecko zawieźć, a do kataru na domową wizytę nie przyjdą... \
No więc siedzę z usmarkanym Dzieckiem cały dzień w domu i w zasadzie nic nie zrobiłam, bo Dziecko marudne, bo cały czas telefon dzwoni, bo ledwo zjedzone śniadanie, to trzeba obiad zrobić, a tu jeszcze tego, tamtego brakuje, Młodą samą w domu nie zostawię, i pomóc nie ma kto :(... Ohydne uczucie - bezradność. 
No cóż zbliża się koniec dnia, więc trzeba będzie nadrobić zaległości w pracy, kolejne bezsensowne zajęcie w dniu dzisiejszym, dlaczego mi nawet jak jestem na urlopie nie odpuszczą i nawet nie mogę w pełni sobą i dzieckiem się zająć?.. (Chyba pozwoliłam Szefostwu wejść mi na głowę, a teraz jakoś zrzucić nie mogę)

niedziela, 17 marca 2013

Weekend a ja cały czas w pracy :(

Niedziela, zjedzone śniadanie, Dziewczynka ogląda telewizję, a ja nadrabiam zaległości w pracy... Kiedy to się skończy?... 
Tak bym chciała na prawdę mieć wolne w weekend, ale niestety od października zostałam "sama na włościach" i nikogo nie interesuje, że w tygodniu się nie wyrabiam, bo tak mnie obowiązkami przysypało, no może poza jedną osobą w firmie, reszta ma to gdzieś i wszystko ma być na wczoraj, i niestety co raz bardziej zaczynam odczuwać prawdziwość słów zawartych na pewnym obrazku z Internetu :"ma Pan kredyt na mieszkanie, więc możemy Pana poniżać, wymagać rzeczy absurdalnych, mieszać Pana z błotem, bo jest Pan w prze***banej sytuacji". Tylko u mnie należałoby dodać, jest Pani Samotną Matką,wymuszamy na Pani zwolnienia lekarskie, żeby płacić mniejszy ZUS od Pani ogromnej pensji, więc jeśli nawet Pani się zwolni, to jak przyszły pracodawca zobaczy całą historię zatrudnienia, to na pewno nie będzie Pani chciał, nawet jeśli ma Pani doświadczenie, odnosi Pani sukcesy itp itd" - to jest Polska właśnie i praca w prywatnej firmie :( Więc zaciskam zęby i robię zestawienia... Buuu...

sobota, 16 marca 2013

Zaginęłam w akcji :)...

Tak na początku, to dziękuję wszystkim za komentarze, niestety dopiero dzisiaj je odczytałam, teraz już obiecuję być tu w miarę możliwości regularnie :D

No to zacznę od początku...
Po długich namysłach miałam wyremontować przedpokój i wymienić drzwi między pokojami, więc kupiłam gratkę w celu odnalezienia "fachowców", los chciał, że otworzyłam na stronie "sprzedam mieszkanie", więc w efekcie kupiłam większe mieszkanie, niestety z większym metrażem zupełnie gratis otrzymałam kredyt :(. Nie znoszę pożyczać małych kwot, a tu kredyt... Na szczęście tylko na trzy lata, ale i tak mnie to przeraża...

Więc moja nieobecność tu była związana ze sprzedażą poprzedniego mieszkania, pakowaniem, przeprowadzką i remontem w większym mieszkaniu, który mam nadzieję uda się całkowicie skończyć przed Wielkanocą, miało być przed Bożym Narodzeniem, ale jedna z firm montażowych nawaliła i w efekcie jest jak jest, czyli nadal niewykończony przedpokój, brak mebli w łazience i chaos w szafach z ubraniami, bo teraz tam mam wszystko zaczynając od mydła, i żeby nie było, to nie Ci od szaf nawalili, tylko Ci od drzwi między pokojami, bo przez nich ścian nie można było wykończyć, a co za tym idzie pozostałych prac również nie dało się przeprowadzić.

Jednak w całej sytuacji widzę więcej plusów niż minusów :D

PLUSY
  1. Dziecko ma SWÓJ pokój, z tym całym dziecięcym bałaganem, "królewnowym" łóżkiem itp.
  2. Dziecko, gdy otrzymało SWÓJ pokój, śpi SAMO w swoim łóżku (no dobra czasami wskakuje mi w środku nocy do łóżka), ale i tak jest postęp uwzględniając, że prze 5 lat się buntowało i nie chciało spać oddzielnie, a teraz 99% nocy spędza w swoim łóżku, co lepsze w oddzielnym pokoju
  3. Mam SWÓJ pokój  i to taki, że z niego korzystam, w zasadzie wcześniej też miałam, ale służył jako gościnny i biuro
  4. Mamy wreszcie SALON w którym jest czysto, nie ma porozrzucanych klocków po środku pokoju, i jest tam miejsce na wszystko :D, bo każda z nas teraz swoje rzeczy trzyma u siebie ;)
  5. Mamy duży przedpokój, i wkrótce będziemy mieć duuuuuuuuużą szafe
  6. Myślę, że jeszcze parę by się znalazło, wymieniłam te najistotniejsze  
MINUSY
  1. Gołębie - urok 9-tego piętra w wieżowcu - jak ktoś zna sposób, na te paskudy, to dajcie znać
  2. Pozostałe nieistotne, bo da się z nimi żyć :)
To na tyle jak na początek :)