piątek, 29 marca 2013

Świąteczny marazm...

Nie wiem czy wszyscy tak mają, czy tylko ja... 
Wkurza mnie to sprzątanie, mycie okien i cała ta szopka, przed każdym świętem. W tym roku to drugie graniczyło prawie  z cudem, na szczęście okna mam wschód-zachód, więc na raty dało się umyć nawet jak było ponad -5, bo słonko dość mocno wczoraj grzało. Jeśli chodzi o sprzątanie, to i tak po montażu w środę szaf w przedpokoju musiałam wszędzie, odkurzyć, powycierać kurze i umyć, bo niestety takie są uroki wiercenia w ścianach, plus jest taki, że już mam wszystko zmontowane i porobione, zostały jakieś drobiazg do zrobienia.
Drugą wkurzającą mnie rzeczą jest ten przymus ciągłego chodzenia do kościoła, wierzę w Boga (bądź jakąś siłę wyższą), ale instytucja Kościoła zupełnie mnie nie przekonuje i nic z tym nie zrobię; moja Matka zaś w tym roku zachowuje się jak rasowy "beret", bo chodzi tylko i zrzędzi, że nie byłam w kościele...
Poza tym tak na dobicie od jutra od 16 do poniedziałku do 22 pracuję (dyskryminacja, co poniektórych przez ustawę).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz