Nie pisałam, nie miałam weny, nie miałam czasu, zarobiona byłam... Każde wytłumaczenie w tym przypadku jest dobre... Miałam kumulację jak to się mówi, po raz kolejny próbowałam zmienić pracę... Założyłam kolejną firmę... Zmieniłam pracę raz, teraz poraz kolejny... i wracam tu znowu... Nie wiem może nie mam pomysłu na życie, może mnie to przerasta wszystko... Ale myślę, że najzwyczajniej w świecie muszę się wygadać, a ten blog jest "moim osobistym psychiatrą"... Więc od jutra będę Was zamęczać swoimi wspomnieniami...
poniedziałek, 2 lipca 2018
czwartek, 7 listopada 2013
Życiowo :(...
Jakoś po tych wszystkich przebojach nabawiłam się bezsenności, kładę się normalnie spać, ale o 3 się budzę i nie wiem co ze sobą zrobić, mam już wszystko uprasowane, codziennie w tempie światła nadrabiam wszystkie zaległości w papierkach w pracy, a dzisiaj w ramach urozmaicenie jeszcze o 5 rano moja latorośl zdecydowała zwrócić wczorajszą kolację :( - trzeba było słuchać Matki, że sałatki z rybą mlekiem się nie popija, ale gdzie tam... ukradkiem to zrobiła i jeszcze jabłkiem poprawiła... W efekcie nie poszła do przedszkola z czego wręcz się cieszyła, a Matka musiała zawlec Ją ze sobą do pracy...
Co najlepsze Młoda ledwo stoi na nogach, ale nadal na chodzie, chociaż ja osobiście z tęsknota spoglądam na łóżko, a ona nieugięta...
Co najlepsze Młoda ledwo stoi na nogach, ale nadal na chodzie, chociaż ja osobiście z tęsknota spoglądam na łóżko, a ona nieugięta...
Matka Teresa...
Tak miesiąc temu, nazwała mnie koleżanka z pracy, może coś w tym jest, może to po prostu chęć posiadania kogoś obok... ale zacznijmy od początku, jak już pisałam wcześniej poznałam Kogoś, tylko po miesiącu znajomości się okazało, że ten Ktoś ma problemy z alkoholem - popłynął, przy okazji kogoś poznał i z wiernością to też średnio bywało... W stanie półprzytomnym zgarnęłam delikwenta do domu, ocuciłam, doprowadziłam do "stanu używalności", wyprowadził do kolegi się, zarzekał się, że nigdy więcej, że musi się ogarnąć, żebym dała mu szansę, no cóż dałam, tym bardziej, że przypadek był incydentalny, Dziecko skakało z radości na jego widok, no i na "trzeźwo" - porządny, fajny Facet.
Tydzień temu miałam powtórkę z rozrywki :( przy okazji się okazało, iż wcale u kolegi nie mieszka, tylko u koleżanki ;( wyrzuciłam go o drugiej w nocy za drzwi, zadzwoniłam do kobiety, z którą mieszka, do Jego Matki... Tym razem na prawdę się ogarnął... i co z tego skoro i tak już nie widzę dla Nas żadnej szansy :( - najbardziej z tego wszystkiego boli mnie to, że Młoda za Nim tęskni, pyta, kiedy znowu nas odwiedzi, na prawdę mieli dobry kontakt...
Chyba wolę być Sama do końca, za bardzo to wszystko boli...
Subskrybuj:
Posty (Atom)